SIła to umiejętność — Siła wyzwala

Kiedy jeden z zawodników, których trenuje nalega na stosowanie kiepskiej techniki do wykonania ruchu, pytam go „Co ty próbujesz ćwiczysz?”

Wymówek jest wiele:

  • „Trening nie jest dla mnie wystarczająco ciężki jeśli ćwiczę doble unders, dlatego przerzuciłem się na zwykłe skakanie na skakance.”
  • „Pełny wyprost bioder nie idzie mi dobrze w dwuboju olimpijskim, więc tego nie robię.”
  • „Jeśli zgarbię się lekko mogę podnieść o kilka kilogramów więcej w martwym ciągu.”

 Siła to nie demokracja.Nie możesz się targować o swoje zdrowie. Dążąc do siły mamy tylko dwie możliwości:

  1. Siła jako umiejętność.
  2. Ból jako umiejętność.

 Jeśli będziecie ćwiczyć w niepoprawny sposób, znajdzie was ból. Nic was jeszcze nie boli? Róbcie dalej to co robicie źle. To nie kwestia jeśli tylko kiedy dopadnie was ból. Jeśli będziecie cierpliwie ćwiczyć w odpowiedni sposób, staniecie się silniejsi. Będziecie czuć się lepiej i będziecie się lepiej ruszać. I nie będzie wam doskwierał ból.

Nie ma trzeciej opcji. Sam robiłem wszystko źle przez ponad trzy dekady. Lecz StrongFirst postawił mnie do pionu swoim fundamentalnym założeniem – siła to umiejętność.

MOJA DAWNA RZECZYWISTOŚĆ: TRENING ZAWSZE BOLI

20160126_blog_01
Miałem wyglądać przerażająco w rynsztunku sportowym, ale jak widać, sam byłem przerażony.

W czwartej klasie, miałem już prawie 180 cm wzrostu i ważyłem prawie 85 kilogramów, a liceum skończyłem mając 198 cm i 120 kilo. Lecz mój umysł nie pasował do ciała. Byłem cichy i nieśmiały, całkowicie łagodny. Lubiłem czytać i bawić się w majsterkowanie. Pisałem wiersze, jeździłem na rowerze i ogólnie byłem samotnikiem. Lecz z racji mojej postury, spotykało mnie dużo presji na uprawianie sportu. Głównie football, koszykówka i lekkoatletyka. Dobrze bawiłem się z osobami, które tam spotkałem, lecz nigdy nie osiągnąłem wybitnych wyników. Byłem zaledwie przeciętny.

Nie chodziło o to, że nie chciałem być silny. Chciałem. Każdy chce, w mniej lub bardziej wyraźny sposób. Chcemy tego, lecz nie planujemy tego – a tym bardziej nic z tym nie robimy. Pomimo mojego wzrostu, nie dążyłem do siły. Ponieważ najtrwalszą lekcję jaką wyniosłem z tych wszystkich treningów było po prostu to, że to boli.

Przez trzydzieści lat, nie pamiętam, żebym cieszył się z chociaż jednego powtórzenia na treningu oporowym. Po liceum próbowałem wielu rzeczy. Maszyn izolacyjnych. Wszystkich wersji maszyn eliptycznych. Poważnych wolnych ciężarów. Joggingu.

Wszystko bolało.

BOLESNY TRENING I PRZEPAŚĆ WYPALENIA.

Jako były grubas, nigdy nie przestałbym ćwiczyć w zupełności. Lecz wyglądało to u mnie następująco, zachwyciłbym się jakąś nową odmianą treningu, która boli mniej niż inne, potem wykonywać ją tak intensywnie aż zacznie boleć mocniej. Jeździłem jak szalony na rowerze tak długo aż cały czas bolały mnie plecy. Biegałem dopóki kolana, stopy i biodra nie zaczynały trzeszczeć, palić i się poddawać.

Potem zakochałem się w Crossficie, myśląc, że znalazłem swój Święty Graal w tak zróżnicowanym treningu. A jednak, pomimo mojego skupienia na poprawnym ćwiczeniu, Zawsze towarzyszyło mi to okropne uczucie, że byłem na krawędzi przepaści.

„Inspiracyjne” obrazki i koszulki krzyczą wszędzie no pain no gain. No i kiedy mówiłem innym, że coś mnie boli, odpowiedź zawsze była ta sama, mniej więcej – „Myślisz, że teraz jest źle, poczekaj aż będziesz po 40!”

Nie chciałem być kimś kto zacznie tak myśleć i się podda. Ta determinacja doprowadziła do tego, że rzuciłem pracę i w wieku 30 lat zostałem trenerem. To była najlepsza decyzja jaką podjąłem w kwestii swojej kariery. Jednak po czterech latach byłem na granicy wypalenia.Nie mówiłem tego nikomu wcześniej, ale kurs StrongFirst Level I miał być moim ostatnim.

Byłem przepełniony wątpliwościami. Zmęczony. Miałem dosyć bólu i dyskomfortu i tych wszystkich upierdliwych małych bolączek, które towarzyszą regularnym treningom przez długie lata. Zastanawiałem się nad powrotem do normalnej pracy. Ale zapłaciłem już za StrongFirst w Atlancie. No to stwierdziłem, że pojadę.

STRONGFIRST OTWORZYŁ MOJE OCZY.

Drugi po prawej na kursie StrongFirst Level I.
Drugi po prawej na kursie StrongFirst Level I.

Nie jestem wyjątkiem jeśli chodzi o CrossFit. Lecz jak na CrossFittera, mam nadzieję, wyróżnia mnie to, ze przywiązuję dużą wagę do szczegółów i techniki. Tak więc może byłem zbyt pewny siebie kiedy jechałem na SFG Level I. W szczególności TGU to jedno z moich ulubionych ćwiczeń. Kiedy zaczęliśmy je omawiając, jestem pewien, że uśmiechnąłem się pod nosem. Do chwili, w której zaczęliśmy je ćwiczyć.

Wykonałem tureckie wstawanie i wróciłem na ziemię, kiedy zorientowałem, że cztery czy pięć osób patrzy na mnie. Kręcąc głową. Kilku instruktorów znajdujących się niedaleko podeszło bliżej w trakcie mojego TGU, by powiedzieć mi jak bardzo źle wykonałem ruch. Moje biedne ego rozpadło się w drzazgi u ich stóp zanim skończyli mówić.

To nie jedyny cios jakie moje ego przyjęło wtedy. Kiedy opisano Wyzwanie Poskramiacza Bestii (Beast Tamer Challenge) z grupą chętnych kandydatów, spojrzałem na Jody Beasleya myśląc sobie mniej więcej coś takiego: „Wygląda na sprawnego, ale dosyć szczupły z niego koleś. Ciekawe czy mu się uda…. – o, już skończył.” W jego wykonaniu wyglądało to na łatwe. A to, że jestem większy i mam więcej włosów na klacie nic nie znaczy. Ten koleś jest silniejszy ode mnie.

W idei StrongFirst kryje się rywalizacja, lecz leży ona we wspólnych granicach jakości. To było to, czego szukałem: wyzwanie precyzji. Nie tylko wyzwanie dla ciała. Siła jako umiejętność.

I nagle cofnąłem się w czasie. Aż do chwili kiedy po raz pierwszy zakochałem się w dźwiganiu ciężarów i także do chwili, kiedy pokochałem uczenie innych. Zakochałem się w StrongFirst. Zanim mój team leader Delaine Ross, zaczęła opowiadać wszystkim jak dla niej odkrycie StrongFirst było dokładnie takim samym doświadczeniem jak odkrycie na jej działce masy pszczół (sami spytajcie ją o to), sam zrozumiałem o co chodzi. To było moje plemię. To byli moi ludzie.

Przez ten cały czas odczuwałem ból po treningu siłowym, nie dlatego, że byłem fizycznie niesprawny, tylko dlatego, że źle podchodziłem do treningu. Był to dla mnie towar, za który płaciłem bólem. StrongFirst sprawił, że przejrzałem na oczy. Siła jako umiejętność. Coś co celowo ćwiczy się codziennie, przez całe życie, niczym sztukę.

Myślałem, że idzie mi świetnie, zanim nauczyłem się wykonywać ćwiczenie poprawnie.
Myślałem, że idzie mi świetnie, zanim nauczyłem się wykonywać ćwiczenie poprawnie.

STRONGFIRST DODAJE SIŁY NA WIELU PŁASZCZYZNACH

Jeszcze jedno utkwiło mi w głowie po tym pamiętnym weekendzie. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem pośród ludzi, którzy tak mocno zachęcaliby uczestników do założenia własnego interesu. Jeden z moich przyjaciół, których tam poznałem, Jason Borden, zapytał o pracę na własną rękę i był zaskoczony ogromem poparcia i entuzjazmu dla idei założenia swojego biznesu. I wiecie co? Tak też zrobił. PJ Olsen, kolejna osoba z tamtego kursu, zaangażowała się w swój projekt Music City Kettlebell. Dobrze było to zobaczyć.

W drodze powrotnej pod koniec weekendu, nie mogłem wybić sobie tego pomysłu z głowy. Musiałem założyć swoje miejsce. Byłem o krok od porzucenia biznesu fitness i nagle jako świeżo upieczony SFG myślałem o wskoczeniu jeszcze mocniej w ten świat niż kiedykolwiek wcześniej. A odpowiedź dlaczego stała się moim osobistym motto: siła wyzwala. Stalo się to także sloganem mojego nowego biznesu – Structure Strength and Conditioning.

PRAWDZIWA SIŁA W STRONGFIRST

W miesiącach jakie nastąpiły po moim pierwszym doświadczeniu ze StrongFirst, całkowicie zmieniłem swój trening. Cieczy mnie nie tylko każdy trening, lecz każde powtórzenie. Moje swingi i snatche poprawiły się znacznie. Podciąganie, ćwiczenie dla którego zawsze szukałem wymówek („Ważę ponad 100 kilo – podciąganie to nie dla mnie”), zaczęły być przyjemnością i stały się kontrolowanym i silnym ruchem.

A co najlepsze, koniec bólu. Uwielbiam to.

O ile nie praktykujecie siły jako umiejętności, to tak naprawdę pracujecie nad bólem jako umiejętnością. Można zwiększyć swoją sprawność i odczuwać ból, lecz zyskiwanie siły kosztem jakości i stabilności to wymiana jednej klatki na drugą. Zamiast tego, waszym celem powinna być całkowita perfekcja ruchu.

To szkolenie SFG Level I dodało mi siły. Nauczyło mnie ruszać się wolniej, dokładniej i w określonym celu. Teraz, kiedy jedną z pierwszych rzeczy jakich uczę nowych klientów jest to, że siła jest umiejętnością. Co za tym idzie należy do niej podchodzić jak do innych umiejętności: z cierpliwością i pokorą. Osiąganie swoich celów nie zawsze musi boleć.

A, i jeszcze jedno: większość mojego aktualnego treningu skupia się teraz na pokonaniu wyzwania Poskramiacza Bestii. Depczę ci po piętach, Jody.


Greg Woods, SFG I – Tłumaczenie Jakub Sytar, jakub.sytar@gmail.com

Related posts