Nie zdałem testu siły na SFG II. Tak zacząłem swój Kurs Certyfikacyjny SFG Level II, dlatego tak samo zacznę ten artykuł. Dla niewtajemniczonych, test siły na drugi poziom certyfikatu instruktora to press z odważnikiem połowy masy ciała. Dla mnie, to było 48 kilogramów.
Za pierwszym podejściem ledwie doszedłem do połowy. Instruktor prowadzący kurs powiedział mi, że to „głowa wysiadła.” Pokręciłem się trochę, spróbowałem jeszcze raz – i znowu klęska.
Przyjechałem na SFG Level II, żeby podnieść Bestię nad głowę. Przyjechałem, żeby pokazać czego się nauczyłem i żeby zdobyć upragniony Certyfikat Level II. Przyjechałem, żeby pokazać, że mam dobrą technikę i zasługuję na tytuł, którego pragnąłem.
To były niewłaściwe powody.
Już wcześniej udało mi się osiągnąć wykonać tego pressa, a treningi szły zgodnie z planem aż do kursu w Chicago. Co się u diaska stało? Czego mi brakowało?
Nie chodziło to o trening.Nie chodziło nawet o moje nastawienie. Byłem silny, zdolny, zdeterminowany i pewny siebie. Był, co prawda, lekki stres, lecz nie większy niż zwyczajne podniecenie kursem StrongFirst.
Czego mi brakowało to szczerego i dogłębnie osobistego powodu – odpowiedniego dlaczego. Znajomość techniki i siła to za mało. Nawet nastawienie nie wystarcza. Czego musiałem się nauczyć, to to, że musiałem dać moim treningom trochę miejsca na oddech, u Was pewnie sprawy mają się podobnie.
SFG II Z PERSPEKTYWY UCZNIA
W przeciągu całego weekendu podchodziłem do pressa łącznie siedmiokrotnie. Za każdym razem byłem coraz bliżej. Numer siedem był tak blisko zakończenia jak to tylko ludzko możliwe. Trzymałem kettla w gorze przez prawie 30 sekund i potem znowu poległem. Wiedziałem, że za ósmym razem już mi się uda. Ale potem akurat robiliśmy fantastycznie niszczący dziesięciominutowy trening clean and jerk, i to wyzuło mnie z resztek sił. Wszystkie pozostałe testy i ćwiczenia poszły mi dobrze, ale press po prostu nie był mi wtedy pisany.
Przez cały weekend słuchałem uważnie, starając się znaleźć jakiś fortel– magiczną sztuczkę, która pomoże mi zaliczyć ćwiczenie. Nie udało mi się. Słuchałem zbyt uważnie. Zatraciłem się w szczegółach technicznych i umknęła mi istota rzeczy.
Na kursie Level I, w głowie mi się kręciło od wszystkich szczegółów technicznych każdego z ruchów. Za to na Level II cały czas słyszę – „zależy”. W szczególności kiedy mowa o bent pressie. Który, mimo, iż stał się jednym z moich ulubionych ćwiczeń, jest niewdzięcznym tematem jesli chodzi o uczenie innych. Oczywiście, wcale nie mam na myśli tu, że Level II nie ma wartości technicznej. Powiedziałbym raczej, że jest bardzo techniczny, lecz lepiej oszlifowany.
I dopóki byłem pochłonięty przez kurs nie byłem w stanie tego pojąć. W trenowaniu innych chodzi o coś więcej. Coś twórczego. Master Instruktor prowadzący szkolenie, cały czas mówił o sobie – „nie jestem naukowcem. Jeśli powołuję się na naukę to tylko po to, by wyrazić sztukę.”
I tak naprawdę, SFG II miało na celu wyniesienie nauczania na wyższy poziom – zrobienie z tego sztuki.Jest to o niebo trudniejsze od wszystkich technicznych szczegółów.
KURS SFG I Z PERSPEKTYWY ASYSTENTA
Kilka tygodniu po moich doświadczeniach na SFG II, miałem okazję po raz pierwszy asystować na kursie SFG level I. Było to równie wielkie przeżycie, jeśli nie większe, niż uczestniczenie w nim jako uczeń. Nie ma to jak być otoczonym przez tak wielu silnych, inteligentnych i utalentowanych ludzi. Już samo przebywanie w ich towarzystwie sprawia, że jest się lepszym. Nie wspominając już o fakcie, że pozostali trenerzy i studenci oczekują, że będziesz lepszy i silniejszy niż ostatnio.
Spośród wszystkich moich doświadczeń związanych ze StrongFirst, asystowanie było najbardziej wymagające intelektualnie. Kandydaci zadawali dużo dobrych pytań i cała moja wcześniejsza ciężka praca dała efekty w postaci pewności siebie podczas udzielania na nie odpowiedzi. Lecz jedna rzecz w szczególności wyróżniała się: maniakalna wręcz szczegółowość tych pytań od kandydatów.
Ogólnie rzecz mówiąc, sam lubię bawić się w detale. Lecz moje doświadczenia z Level II dalej mnie męczyło – że jest coś więcej poza tymi wszystkimi technicznymi szczegółami lub siłą. I dopiero pod koniec mojego weekendu asystowania rozgryzłem o co chodzi.
Studenci, którym poszło najlepiej na testach SFG I niekoniecznie byli najsilniejsi. Lub najlepsi technicznie. Pewnie, niektórzy posiadali obydwie powyższe cechy. Lecz głównie chodziło o to, że działali automatycznie. Ćwiczyli bezlitośnie. Nastawienie zdawało się nie mieć już znaczenia, ponieważ dla nich to był już pewniak. Nie było wątpliwości. Żadnego miejsca na zmartwienia.
Najlepsi studenci wiedzieli po co przyszli i nie było to zdanie snatch testu. Było to coś więcej. Coś co sprawiło, że snatch test i testy techniczne były dla nich czystą formalnością. To był mały niuans do pozytywnego nastawienia, o którym tyle mówię. Nawet jeśli masz jasno postawiony cel i dobre nastawienie w trakcie swojej podróży, nadal powinieneś wiedzieć od czego zaczynasz i jaki jest prawdziwy powód Twoich starań. Sukces zaczyna się od celu. Oraz pytania. „Dlaczego tu jesteś?”
NO WIĘC – DLACZEGO TU JESTEM?
Poszedłem na swój kurs SFG I bez żadnych oczekiwań. StrongFirst było dla mnie całkowitą nowością i mimo ciężkich treningów, nie znałem organizacji na tyle by się w nią angażować. Wiedziałem, że chcę w niej być i wiedziałem, że chcę się uczyć. Byłem przygotowany i miałem otwarty umysł i dlatego poszło dobrze.
Na Kursie SFG II byłem tylko przygotowany.Ale byłem zestresowany. Za dużo nad wszystkim myślałem. Sprawdzałem telefon w przerwach i poświęcałem zbyt wiele uwagi na dziwna gumową powierzchnię na miejscu. Myślałem czy będę wyglądał hardo na jakimkolwiek ze zdjęć (nie bardzo). I moim niewypowiedzianym, lecz głównym celem było zaliczenie pressa.
To był zły cel. Powinienem mieć jakiś wyższy cel. Na przykład, nauczyć się jak trenować innych tak jak mistrzowie, którzy prowadzili szkolenie. Powinienem był zwolnić na tyle, by zapytać samego siebie dlaczego tam jestem, i upewnić się, że odpowiedź będzie naprawdę dobra.
Na SFG I powiedziano nam, że będziemy ćwiczyli i doskonalili podstawy do końca kariery, lecz prawda jest taka, że ja jak i wielu innych podeszło do kursu oczekując instrukcji krok po kroku jak uzyskać tytuł „Trenera”. Przyszliśmy z listą życzeń i chcieliśmy wyjść z certyfikatem. Ale to nie działa w ten sposób. Bo żadna wiedza techniczna na świecie nie zastąpi oka trenera. Tego brakowało mi na kursie SFG II. Mierzyłem zbyt nisko.
Wszystkie szczegóły – technika, pozycja i wszystko inne – wszystko to jest w podręczniku. To skarbiec wiedzy nie mający sobie równych. Podręczniki StrongFirst są jasne, przejrzyste i konkretne jak to tylko możliwe. Jeśli szukasz szczegółów, znajdziesz je.
Ale na kursy StrongFirst nie przyjeżdża się tylko po to, żeby zdać testy. Jesteś tu by stać się lepszym sportowcem i lepszym trenerem. Zadawaj wszystkie pytania jakie Ci tylko przyjdą do głowy, ale odpowiedzi, które pomogą Ci na dłuższą metę, jako zawodnikowi i trenerowi, nie są częścią testów.
W KOŃCU…
Jeżeli przegapiliście wzmiankę w artykule ostatecznie udało mi się zaliczyć pressa zaledwie trzy dni po powrocie z asystowania. Nie robiłem zbyt wielu pressów po moim SFG II i nie stałem się jakoś znacznie silniejszy. Stanie w słońcu San Diego w czarnej koszuli i długich spodniach w trakcie asystowania nie dało mi super mocy.
Jedyne co się zmieniło to to, że przestałem blokować sobie samemu drogę.Byłem bardziej pewny siebie po nauczaniu na SFG I. A coś co słyszałem na każdym kursie StrongFirst w końcu do mnie dotarło. Nie podnosi się kettla i odhacza pozycji na liście – „Barki równo, oczy przed siebie, tyłek napięty…” Nawet jeśli Twoje nastawienie jest dobre, nie będziesz robił analizy porównawczej z 48 kilogramowym odważnikiem nad głową.
W moim przypadku, press nie uda się jeżeli będę analizował każdy najmniejszy szczegół mojego ustawienia przed rozpoczęciem ćwiczenia. Nie uda się jeżeli będę myślał o zdawaniu SFG Level II lub o tym jak certyfikat będzie wyglądał na mojej ścianie. I już na pewno się nie uda jeżeli będę starał się dobrze wyglądać w trakcie wyciskania.
Udało się tylko dlatego, że zwyczajnie powiedziałem sobie „Czas wycisnąć to żelastwo”. Ciężar nigdy nie miał znaczenia. Tak naprawdę znaczenie miały rzeczy po drugiej stronie.
Sprawdź harmonogram szkoleń SFG Level Ilub SFG Level IIw Twojej okolicy.
Greg Woods jest trenerem personalnym sportów siłowych i podstaw ruchu a także trenerem sportów wytrzymałościowych.Uważa, że wszyscy ludzie powinni posiadać wiedzę i trenować na wielu modalnościach, co poświadczają jego różnorodne szkolenia i certyfikaty: SFG II, MovNat, Z-Health, CrossFit (z kursami specjalnymi w sportach wydolnościowych i gimnastyce), USAW (Podnoszenie Ciężarów USA), oraz NASM (Narodowa Akademia Medycyny Sportowej). Jego zainteresowania obejmują mobilizację dla sportowców siłowych, ćwiczenia korekcyjne, trening neurologiczny, formy biegu oraz przekonywanie ludzi, że są w stanie zrobić więcej niż sobie wyobrażają.
Mając za pasem ponad 2000 godzin poprowadzonych zajęć z CrossFitu, Greg postanowił poszerzyć swoje horyzonty o treningi z odważnikami kettlebell, gimnastyką oraz ruchem naturalnym – w szczególności skupiając się na tych zasadach w swojej własnej firmie treningowej założonej w 2015 roku: Structure Strength and Conditioning.Niedawno otworzył także niewielką siłownię Legitimate Movement w Durham, NC ze swoim przyjacielem Kevinem Perronem. W wolnym czasie pisuje opowiadania i podróżuje.
Greg Woods, SFG II – Tłumaczenie Jakub Sytar, jakub.sytar@gmail.com | Oryginał czytaj tutaj.